~~~~Sad~~~~

Sad w którym rosną przeróżne owoce, najczęściej spotykane są jabłka w kolorze czerwieni. Kiedy na te ziemię pojawi się mgła, to miejsce wygląda tajemniczo i magicznie jednocześnie.

Sugita z chęcią biegał po całym sadzie co chwila się rozglądając. Shirozaki podszedł do jednego z drzew i zerwał iście czerwone jabłko po chwili się w nie wgryzając. Delektował się soczystym owocem.Cholera trzeba będzie kupić persymony-szedł przed siebie śmiejąc się z własnej głupoty.


z.t

Szedł przed siebie z rękoma wsuniętymi w kieszenie. Oddychał głęboko. Spokojnie. Delektował się wonią czystego powietrze. O ile można to tak określić. Wszedł wgłąb sadu, śledząc wzrokiem ślady pozostawione przez zwierzaki, na śniegu. Marudził sobie coś pod nosem, kompletnie odrywając się od świata.

Zrezygnowany podrapał się z tyłu głowy. Nie miał się gdzie podziać, a że znudzony wyszedł spod ziemi skierował się tam gdzie go nogi poniosły. Po chwili jednak zatrzymał się i kichnął głośno czując pyłki w powietrzu. Pociągnął lekko nosem i rozejrzał się dookoła znalazł się w jakimś sadzie, a przecież nie ma na nie uczulenia co było dziwne. Po chwili przechadzki dostrzegł Delgado, który wyglądał jakby mu się nudziło. -Hej marudo Przywitał się z nim zrównając z nim kroku.

Szedł przed siebie, śledząc czyjeś łapki odbite na śniegu. Gdy ktoś coś do niego krzyknął, a co gorsza - dogonił - wyrwany z zamyśleń, przerażony podskoczył do góry, lądując na najbliższej gałęzi tutejszej jabłoni.
-Tsu dupo ! -krzyknął siedząc na drzewie i patrząc na niego z góry - Nie wiesz, że zamyślonego zabójcy od tyłu się nie zachodzi !? - krzyknął pierwsze lepsze co mu na myśl przyszło. Westchnął ciężko i zeskoczył z drzewa, lądując tuż obok Suareza. Złapał się za serce, przymykając oczy - Demony również mają swoje granice - zaśmiał się i poklepał go po ramieniu. - Dobra nie ważne, chodź. - kiwnął głową na główną ścieżkę by nie łazić po zaspach, po czym sam się tam udał.

Spojrzał na jego wystraszoną minię zaśmiał się cicho pod nosem. Wsunął ręce do kieszeni spodni i rozejrzał się po sadzie w sumie było tu całkiem miło. Na słowa Delgado uśmiechnął się i poszedł za nim jakąś ścieżką.-Co tak łazisz sam ? Spytał po chwili kiedy natrafili na ścieżkę prowadzące do nieznanego.

Wsunął dłonie do kieszeni spodni, prostując kręgosłup i idąc ramię w ramię z Tsuną.
-Bo nikt mnie nie lubi.-stwierdził i parsknął śmiechem z zamkniętymi oczyma, podążając przed siebie. Uchylił delikatnie powieki, patrząc kątem oka na Suareza. Uśmiechnął się kącikiem ust i spojrzał przed siebie, idąc w nieznanym mu dotąd kierunku. Podrapał się po nosie, marszcząc brwi.
-A jaśnie pan Suarez co tutaj robi ?- zagadnął cicho, ciekaw jego odpowiedzi.

Spojrzał na Delgado a na jego słowa uniósł jedną brew do góry zdziwiony. -Mnie też nikt nie lubi dlatego wolałem się przejsć. Wzruszył lekko ramionami uśmiechając się delikatnie pod nosem. Szurnął Delgado w ramię po przyjacielsku w sumie nie chciał by chłopak się smucił. Może uda mu się go jakoś rozweselić.

Gdy Tsuna go szurnął, ten stracił równowagę, lecąc w bok, w ostatnim momencie ledwo ją łapiąc. Spojrzał na Suareza i zaśmiał się.
-Daj spokój. Ja ciebie lubię.-oznajmił z uśmiechem i szturchnął go łokciem w bok.-a więc powiadasz, że wybrałeś się na spacer przypadkowo wpadając na Delgado ? -zagadnął z uniesioną brwią- Ah, a więc to przeznaczenie!- zrobił rozmarzoną minę, zakochanej małolaty, po czym zaśmiał się głośno.

Spojrzał na Delgado rozbawiony jego słowami. Po chwili sam się cicho zaśmiał. - Przeznaczenie na każdym kroku Powiedział pod nosem rozbawiony. -Uważaj tylko się we mnie nie zakochaj ostrzegł go palcem z poważną miną po chwili wybuchł śmiechem wesoło.

Zaśmiał się wesoło, po czym poklepał Tsunę po ramieniu.
-O to się nie martw.-zarechotał i zabrał od niego rękę, wsuwając dłonie do kieszeni spodni.-z takimi marudami się nie umawiam.-spojrzał na niższego i znów się zaśmiał. Zgarnął Suareza ramieniem i roztrzepał mu włosy.
-Ej, tylko żadnych fochów. Nie bij za marudę.-zaczął szybko uprzedzać jakby bójka była nieodwracalnym efektem jego wygłupów.

Spojrzał na Delgado i uśmiechnął się do niego lekko. Ja maruda ?! Ale ty jesteś!- Powiedział niby obrażony i wytarmosił go za nos uśmiechając się pod nosem. Po chwili puścił jego nos i wytarł palce w jego bluzę -Fuj bakterie- Zaśmiał się cicho odchodząc o krok od Delgado.

-No jestem.-zaśmiał się i jęknął gdy Suarez zaczął tarmosić go za nos. Gdy ten go puścił, Delgado pogłaskał się po nosku i prychnął cicho.
-Ja ci dam bakterie, zarazo jedna!- zaśmiał się wesoło, po czym gdy Tsuna się od niego odsunął, ten wskoczył mu na plecy, oplatając rękoma jego szyję by nie zlecieć.
-Szuja wredna!- stwierdził zbulwersowany, śmiejąc się wesoło i uderzając go, a wlaściwie poklepując go po ramieniu. Po chwili przylgnął do jego pleców, opierając głowę o bark Suareza, zaglądając mu przez ramię.
-Też Cię kocham.-zarechotał, trzymając się jego barków.-to.. gdzie idziemy?-uśmiechnął się szeroko.